Wywiad z Jimmym Saltem
Wywiad z krytykiem sztuki Jimmym Saltem
ZAPIS ROZMOWY Z JIMMYM SALTEM
Zapis Kopalny: To od czego zaczniemy?
Jimmy Salt: Może od tego jak bardzo nie
cierpię tej wystawy?
ZK: Tak, Twoje stanowisko bardzo
głośno wybrzmiało w mediach branżowych, ponoć nawet tacy ludzie jak David
Hockney czy Damien Hirst się odezwali. To dlaczego jej nie lubisz?
JS: Bo jest za dobra. I tym
sposobem staje się wrogiem samej siebie,
bo ciężko uwierzyć, że tak prostymi środkami można osiągnąć tak piorunujący
efekt. Ludzie wchodzili roześmiani, a wychodzili płacząc. Nieprawdopodobne.
ZK: Aż tak bardzo traumatyzuje?
JS: Porusza, to na pewno. Kiedy
była eksponowana w MoMA byłem tam tylko raz, więcej nie dałbym rady. Musiałbym
się leczyć.
ZK: Leczyć?
JS: W wielu osobach wystawa
wywołuje skrajne emocje, niekiedy wzbudza ogromną brutalność. W gazecie
czytałem o incydencie w którym jeden eksponat ucierpiał, bo odwiedzający
postanowił najpierw oddać na niego mocz, a potem skopać go. To drugie na
szczęście się nie udało.
ZK: To niesmaczne…
JS: Ale jest w
tym pewna spójność! W końcu całe założenie opiera się na przedmiotach brudnych,
niechcianych, odrzuconych. Oddać mocz na śmieci? Co w tym dziwnego, kiedy ja
pracowałem jako kierowca ciężarówki nie takie rzeczy się działy.
ZK: Mimo wszystko…
Ale chcę spytać też jaki element wystawy wzbudza takie reakcje?
JS:
Najczęściej jest to część czerwona oraz fragment instalacji z butami. W
zasadzie ta część czerwona znacznie mocniej wpływa niż cała reszta, a to
dlatego, że wzbudza w odbiorcach dość jednoznaczne skojarzenia. Moi kochani
rodacy, mocno wierzący protestanci, ulegają aluzjom do ogni piekielnych,
jakichś dziwnych żebrowanych konstrukcji, drutów wystających z puchatych
podświetlanych kul i co tam jeszcze. Kojarzy się to pewnie z sektami, UFO,
teoriami spiskowymi. My Amerykanie jesteśmy dość prości w konstrukcji, łapiemy
się na takie zabiegi. W Europie, szczególnie części środkowej i wschodniej
bardziej działają na ludzi te buty, buciki powinienem powiedzieć, bo większość
jest dziecięcych rozmiarów. Ma to związek z historią ostatniej wojny, bardzo
traumatycznej dla tej części kontynentu. Do tego zapach rozpylany w salach, coś
upiornego.
ZK: W
wywiadzie przeprowadzonym z Thomasem Nov, krytykiem sztuki z Francji, poruszona
została kwestia minionych czasów i aspekt ekologiczny. Jakiś komentarz na ten
temat?
JS: Nov jest
sentymentalistą, znam go bardzo dobrze. Ma uczuciowe podejście, w tym wypadku
to dość dobrze, ale jest zbyt przywiązany do ideałów. Ekologia to jedno, ale to
przecież nie jest wystawa dydaktyczna! Przeszłość też już była…
ZK: No ale ta
wystawa pokazuje, że nadal odczuwamy jej skutki.
JS: Może i odczuwamy…
Ujmę to w sposób dyplomatyczny – zawsze będziemy czuć działania poprzednich
pokoleń, nie ma innego wyjścia jeśli chcemy się rozwijać. Nov ma rację mówiąc, że
za dużo tego wszystkiego zostaje w ziemi, za mocny wpływ ma na naturę i tak
dalej. Ale porozmawiajmy też o wpływie „Zapisu” na świat sztuki i odbiorców!
ZK: To w takim
wypadku co się stanie z miastem Gdynia, z którego pochodzi ta wystawa? W jaki
sposób określa ona tożsamość miasta? A może jest odwrotnie, może to miasto
określa tożsamość wystawy?
JS: Uważam, że
„Zapis” jest niezwykle uniwersalny w swoim wydźwięku. Można go łączyć z miastem
pochodzenia, racja, są niuanse i znaki wskazujące na to, że wywodzi się z
polskiego miasta portowego jakim jest Gdynia. Znam też historię dzielnicy
Leszczynki, w której powstał sam pomysł. Ale genialność „Zapisu” polega na tym,
że odnosi się do każdego ludzkiego siedliska w którym nastąpił rozwój, czy
gospodarczy, czy społeczny; takich miejsc na świecie jest ogromna ilość. Odwołania
do kultury powszechnej w znacznym stopniu ułatwiają identyfikowanie się z
postulatami wystawy; pomimo różnorodności ludzkich obyczajów Paryż zrozumiał tę
wystawę, Tokio zrozumiało tę wystawę, Nowy Jork ją połknął.
ZK: Co się
zmieni w świecie sztuki pod wpływem „Zapisu Kopalnego”? Co się zmieni w postrzeganiu
materiałów odzyskowych?
JS: Takie
materiały już od dawna świętują triumfy w galeriach, Rauschenberg wykorzystywał
„śmieci”, Jasper Jones też, Marcel Duchamp korzystał niemal tylko ze
znalezionych przedmiotów. Myślę, że zmieni się ton w którym są postrzegane,
bardziej będzie się zauważać co można z nimi zrobić zanim się je wyrzuci. Albo
czy w ogóle warto się z nimi zmagać zamiast produkować coś przyjaźniejszego.
ZK: Bardzo
dziękuję za rozmowę.
JS: Cała przyjemność
po mojej stronie.

Komentarze
Prześlij komentarz